czwartek, 24 marca 2016

Od Unguli

Nie przyszłam tu bynajmniej z zamiarem podpisywania jakiś tam cyrografów. W zasadzie w ogóle nie miałam ochoty tu przychodzić, ale okazja zgarnięcia jakiś gadżetów była dość kusząca. Przyjemnie byłoby tym nachalnym gamoniom wypalić laserem na szanownych czterech literach swoje inicjały, żeby zapamiętali do kogo się nie podchodzi bez pozwolenia. O obronie nie myślałam, bo puki co wystarczały mi w zupełności pazurki. Uśmiechnęłam się na myśl o pierwszym spotkaniu z agentem MIAUK. To był naprawdę ciężki dzień. Rozłożyłam na łopatki pięciu obcych, a on przyglądał mi się tylko przy akompaniamencie jęków potłuczonych przeciwników.
- Czego się gapisz? Chcesz w nos - prychnęłam wojowniczo. Nie przywykłam do patyczkowaniu się z obcymi. Przybysz zachichotał.
- Czy mam przyjemność z panną Ungulą.
Minę musiałam mieć niezgorszą. Nigdy przecież nikt się tak do mnie nie zwracał. Kocury, które zdołały już pozbierać się po moim ataku. Zdawały się rozbawione tym widokiem. Zjeżyłam się i prychnęłam dając im dobitnie do zrozumienia iż nie zamierzam tego tolerować. W parę sekund dookoła mnie było pusto. Nieznajomy podszedł bliżej i podał mi Jakiś zwitek. Schowaj to i przeczytaj, tylko nikomu nie przekazuj. "Ta spal zanim przeczytasz" pomyślałam i uśmiechnęłam się lekko. Chciałam coś powiedzieć, ale doręczyciela już nie było. Rozejrzałam się zdezorientowana. Nie mogłam wytrzymać i od razu pobiegłam do wydrążonego pnia drzewa. Najpewniejszej kryjówki, jako że naprawdę niewiele istot mogło wcisnąć się przez wąski otwór. Rozwinęłam papierowy zwitek, który otrzymałam od owego kota. Była to mapa z zaznaczonym wyraźnie punkcikiem. Na odwrocie wyklejona była wycinkami z gazet wiadomość "Bądź w lesie o północy". Zaskoczona wpatrywałam się chwilę w kartkę. Nie zamierzałam tam iść. Nikt mi nie będzie mówić co mam robić. W końcu jednak ciekawość zwyciężyła i z samego rana udałam się na miejsce spotkania. Oczywiście zdecydowanie spóźniona. No i w ten sposób znalazłam się tutaj w gabinecie szefa, który rozłożywszy się w wygodnym fotelu wbił we mnie badawcze spojrzenie czekając na moją odpowiedź.
- Chwila ja też mam swoje warunki - Otworzył szerzej ślipia i uśmiechnął się milcząco, a ja korzystając z okazji kontynuowałam - wiec nikt nie będzie mnie kontrolować, będę pracować na własną łapę, Nie trafię do żadnej tam drogówki (nie mam czasu an takie rozrywki), ale dostanę sprawy najwyższej wagi...
- Powoli młoda damo, musimy wpierw sprawdzić co potrafisz... a co do stanowiska..
Podał mi długą listę. Skrzywiłam się i niejako od niechcenia rzuciłam okiem na kartkę.
- Wojownik - odparłam bez zastanowienia.
Zwinął rulon i schował do szuflady podając mi jednocześnie umowę.
- Ja nic w ciemno nie będę podpisywać.
- W takim razie możemy się rozstać - stwierdził kładąc łapę na dokumencie
- Dobra - fuknęłam i złożyłam odcisk łapy.
Przez chwilę panowała absolutna cisza, a kocur usilnie grzebał w szafce. Wreszcie położył na stole obróżkę z numerem.
- To najprostszy model...
- Właśnie zapomniałam dodać, że żądam dla siebie szacunku i koniecznie potrzebuję jakiś gadżetów może laser, bo mam rachunki do wyrównania - uśmiechnęłam się chytrze. Był chyba zmęczony moim natręctwem i czubek jego ogon drżał niespokojnie.
- A teraz idź do swojego pokoju i czekaj, aż ktoś do ciebie przyjdzie, to będzie twój pierwszy bonus
- Nie potrzebuje niańki! - oburzyłem się
- To dla bezpieczeństwa
- Umie o siebie zadbać
- Nie wątpię, ale obawiam się bardziej o twoje otoczenie nie potrzebuje pierwszych ofiar.
Uśmiechnął się psotnie. Odpowiedziałam lekkim mrugnięciem i udałam się do swojej kwatery gdzie miałam czekać na mojego "Anioła stróża"

<Ktoś na ochotnika? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz