niedziela, 6 marca 2016

Od Skeltona


Chodziłem sobie spokojnie po terenach. Nie miałem nic wielkiego do roboty. Nad głową usłyszałem szum skrzydeł. Dla pewności skryłem sie w trawie. Spojrzałem w górę. Tuż nad moim łbem przeleciał orzeł lub bielik, nie mam pamięci do nazw. Kiedy mnie zobaczył wylądował tuż obok. Przyglądał mi się bardzo uważnie.Wyglądał tak:
Miło było popatrzeć na ten majestat. Nagle się odezwał:
,,I niebo i ziemia zadrżą od głosu
nawet na czworo nie podzielisz włosa
przebiegną jak chmura, jak dym
Tak wiem to kiepski był rym"
- Skądeś się urwał?
- To co ci mówiłem.. Nie wierzysz? To spójrz!
Wskazał skrzydłem na miejsce przez które biegło stado rozwścieczonych koni. Na samym środku ich drogi znajdowała sie czarna kotka. Wznieciła płomień ale to nie podziałało. Szybko tam podbiegłem i skoczyłem spychając ją z toru biegu koni. Kilka z nich mnie stratowało. Na szczęście żyję. Podszedłem do kotki która spokojnie lizała sobie futro. Miała piękne różowe oczy.
- Nic ci nie jest?
- Nie wszystko okey. Jestem Raven a ty?
- Skelton.
Wtedy pojawił się ten ten czekajcie jak mu dać na imię. Może King of the Sky? Okey. No to pojawił się orzeł. Podszedł i się przywitał.
- To jest King of Sky! - przedstawiłem kolegę.
<Raven?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz