czwartek, 24 marca 2016

Od Raven - Misja 1

 Wędrowałam po Fairnease. Był spokojny, ciepły dzień. Nic nie wskazywało że może być inaczej. Ale znając moje szczęście musiałam się w coś wpakować! Zauważyłam grupkę psów. Owczarek Niemiecki, Podhalański, Doberman i rozszczekany Pinczer. Wszystkie były brudne i podrapane. Zwietrzyłam zagrożenie. Podążałam za nimi aż doszliśmy do ciemnego przejścia między domami.  Zaraz za nim pokazał się słoneczny plac. Na środku bawiły się dwie, młode, ludzkie samice. Skuliłam uszy. Psy warczały na nie. Młode zaczęły krzyczeć. Niemiec rzucił się na nie i ugryzł rudowłosą. Wyjęłam łuk ujawniając się. Strzeliłam mu w kark. W tym momencie rozwrzeszczany kurdupel mnie walnął. Podrapałam mu facjatę i wymierzyłam w niego strzałę. Oberwał tak jak i ja. Zobaczyłam że młodych już nie ma. Podniosłam się.   Niemiec ugryzł mnie w kark i odrzucił w tył. Zaryłam o beton. Podniosłam się. Mój łuk leżał parę metrów dalej, odgrodzony ode mnie dobermanem. Spojrzałam na pękniętą cięciwę. Naprawi się, ale nie teraz... Skoczyłam psu do gardła. ugryzłam go, ale któryś z pozostałych mnie uderzył. Leżałam otumaniona na betonie.
- Proszę proszę, nasza heroska padła?  A taka była waleczna... - zadrwił Niemiec nieco chrapliwym i szorstkim głosem. Starałam się podnieść, ale pies przygniótł mnie łapą.
- Haha! Kotek padł! Kotek padł! HAHAHA!!! - wrzeszczał pinczer.
Gdyby gdzieś tu był ogień... Oberwałam  w łeb i straciłam przytomność.

***

Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w małym pomieszczeniu.  Było ciemno, jedynie w "kominku" tlił się płomień. Byłam przyczepiona do ściany. Weszły kundle.
- Bingo, rozpal ognisko, dziś zjemy sobie kotka - rozkazał szyderczo doberman. Biały przytaknął. Szarpnęłam się w więzadłach. - Nie szarp się kotku, haha! - znowu się zaśmiał.
Poczułam ciepło. Pode mną zapłonął ogień.
- Trzymaj się kotleciku HAHAH! - kurdupel wrzeszczał
- Stick pilnuj ją i zamknij japę - powiedział doberman.
Mijały godziny a mi nawet nie zrobiło się gorąco... Odporność na ogień, frajerzy! To kręcenie się już mi się znudziło.
- Kurdupel, długo mam jeszcze tak wisieć? - przerwałam milczenie
- Aż będziesz chrupiąca i pyszna... ahaha! - patrzył wzrokiem szaleńca
- Wiesz musze cię zawieść, nie będzie dziś obiadu - uśmiechnęłam się wrednie
Ogień podemną zabłysną na różowo, przepalił mi kajdany, zeskoczyłam w środek płomieni.
- ŻĘ CO?!!!! - pies rzucił się w stronę wyjścia.
- Stój - odgrodziłam mu wejście ogniem.- Wyjdę stąd, wezmę łuk - mówiąc robiłam te czynności - a ty się sfajczysz! - rzuciłam psem w ognisko i wybiegłam. Byłam na dworze. Znalazłam się znowu na słonecznym placu. Zauważyłam kogoś z naszych. Podbiegł do mnie Rikko.
- Co ty tu robisz? - zapytał.
- Ścigają mnie kundle, atakują przechodniów i chciały mnie zeżreć...
Kot skierował się do komunikatora na łapie:
- Rikko, plac B13, śródmieście, atak na agenta.
Po chwili wypadły kundle, i poparzony pinczer. Ale było już za późno. Wszędzie pojawiły się koty z agencji. Zabrali kundle i odjechali. Wzięłam łuk i podążyłam w stronę agencji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz