niedziela, 6 marca 2016

Od Fortis C.d. Samuela


Oba psy pokręciły głową i ze zdeterminowanym wyrazem pyska patrzyły tak sobie na mnie.
- Ahaś.. - skwitowałam. - Czemu wam tak na tym zależy? Rozumiem, przywiązanie.. Ale to, że ktoś chce, by Samuel mieszkał w innym pokoju, niż ty, Pakt, to chyba nie koniec świata, co? - stwierdziłam rozbawionym głosem. - Właściwie nie powinnam się temu dziwić. Jeden z naszych bokserów mieszka z dwoma papugami. - westchnęłam. - Dobrze, czyli pokój dwuosobowy, taak? - podniosłam oczy sponad planu pokoi. - To będzie 9 i 10. 
- Przecież już mówiłam. - oznajmiła rozeźlonym głosem Pakt. - Mieszkamy w jednej komnacie. 
- No przecież tak. - uniosłam brwi. - Dziesiątka to numer Pakt i "pierwsza część nazwy pokoju", a Dziewięć - Samuel i druga część. Wszystko już wiecie? Możecie już udać się do pokoi, polecam windą. - powiedziałam z błyskiem w oku. Ta winda, gdy pierwszy raz nią jechałam, wywołała odruch wymiotny. Jest naprawdę szybka. Mam nadzieję, że nowi będą mieli więcej szczęścia. - Urządźcie się tam, dzisiejszy dzień jest dniem zapoznawczym z centrum dowodzenia. Pójdźcie potem do stołówki, tam jakiś pies na pewno zapozna was z wszystkimi pomieszczeniami. To by było na tyle. No i pytajcie, jeśli najdzie was tylko ochota. A! I od dwudziestej drugiej jest cisza nocna, także wiecie.. - posłałam im promienny uśmieszek. - Dobrze, to na tyle. Muszę już iść zająć się tą nudną papierkową robotą.. - mruknęłam pod nosem. - Bywajcie! - krzyknęłam i pognałam do mojego gabinetu. Po drodze zasalutował mi jakiś wysoki i chudy pies. Posłałam mu uśmiech i ruszyłam w swoją stronę. Gdy znalazłam się już w środku, odetchnęłam z ulgą. Od tego gwaru czasem trzeba odpocząć.
W międzyczasie przeszłam do pokoiku Rena. Ten rzucił mi zagadkowe spojrzenie i zatrzepotał kilka razy skrzydłami tak, że kilkanaście czarnych piórek fruwało sobie po pomieszczeniu. Westchnęłam i usiadłam sobie przed nim liżąc swoją łapę. Wiem, że to koci zwyczaj, ale mi akurat pasuje, by poukładać swoje futro.
Kruk zakrakał i zeskoczył ze swojej gałązki, a następnie podszedł do mnie i spojrzał na mnie z ukosa swoimi ciemnymi oczkami.
- No co? - zagadnęłam widząc jego reakcję.
Jego spojrzenie jakby mówiło:
Przeszkadzasz mi w codziennej pielęgnacji tymi kocimi bzdetami. 
- Taa? - prychnęłam. - Przez cały dzień mnie nie widziałeś, postanowiłam, że trochę urozmaicę ci dzień.
I co? Chciałaś mi się pozwierzać z problemów? Mam własne. 
- Czym niby może zamartwiać się kruk?
Rzeczami o wiele ważniejszymi niż jakieś drobne formalności..
- Tego są całe kartony. - zauważyłam. - To męczy okropnie. Wolałabym sobie teraz czyścić piórka w twojej skórze, niźli załatwiać to wszystko. 
A chciałabyś opuścić PiK? - zdawał się pytać.
- Nie.. - ziewnęłam. - Wiesz, chyba lepiej pójdę się położyć. Mamy cały dzień przed sobą, a mnie jedyne co chce się teraz robić, to spać. Nie wytrzymam tak dalej, w gruncie rzeczy formularze i reszta papierków może poczekać. Prawda? - dodałam i powlokłam się do mego osobistego pokoju, gdzie zasnęłam spokojnym snem.
<Samuel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz