piątek, 29 kwietnia 2016

Event: Od Unguli c.d. Leili

Wspaniale. Trafiła mi się towarzyszka wariatka. Oczywiście nie wybrała żadnej prostej przyjemnej ścieżki, tylko oczywiście tą która biegła przez dolinę żmii, bo jej się smoki oglądać zachciało. Stwierdziłam, że będąc tą bardziej odpowiedzialną częścią ekipy muszę zadbać o nasze bezpieczeństwo. Zanim więc wkroczyłyśmy między skały ignorując propozycje bliższego poznania się szepnęłam.
- Nic nie mów!
Zaczęłyśmy na palcach przedzierać się przez piaszczyste i jak dla mnie nadto nasłonecznione grunta. Gdzie nie gdzie z ziemi wyrastały małe, rachityczne, bezlistne drzewka i krzewy wczepiające się drapieżnie korzeniami w niegościnną, spękaną ziemię. Denerwowały mnie chrzęszczące kroki Leili, która zajęta podziwianiem uśpionych gadów zupełnie nie zwracała na to uwagi. Po za tym i tak nie wiele mogła zrobić stąpała dość lekko, ale też była cięższa ode mnie. Szła przed siebie oglądając się na boki, a ja nie zwracałam jej uwagi bo wolałam nie mącić dodatkowo spokoju tego miejsca. Nagle dostrzegłam przed nią dziwną zielonkawą kałuże.
- Uważaj - wrzasnęłam odruchowo i rzuciłam się, by ją zatrzymać. Padłyśmy na ziemię nad bulgocącą kałużą jadu.
- Dzięki! - Szepnęła oddychając ciężko. Wstałam i otarłam pot z czoła.
- Dobrze, że nic ci nie jest, ale musimy...
Nie dane było mi skończyć bo w jaskini coś dużego poruszyło się i razem ze snopem skał w górę wystrzelił potężny łeb węża.
- No i proszę - westchnęłam - teraz możesz napatrzeć się do woli
- Chyba raczej wolę taktyczny odwrót
- Zgadzam się - odparłam cofając się w ślad za nią
Biegłyśmy naprzód śmiało omijając wystające skały, zręcznie przeskakując ogony pozostałych węży. Wreszcie wbiegłyśmy w jakiś zaułek i zorientowałyśmy się, że tu droga się kończy. Za nami była ściana skał. Już słyszałyśmy ciężkie cielsko prześlizgujące się przez kanion. Już wychylała się zza rogu, gdy nagle coś go zatrzymało dopiero teraz dojrzałyśmy, iż krępują go grube łańcuchy. W moich myślach pojawiło się pytanie "dlaczego?". Zaraz jednak moje myśli zaprzątnęła zgoła inna sprawa. Zwierzak syknął wściekle i pluną w naszą stronę jadem. Skała w którą trafił pocisk zawrzała. Spojrzałyśmy na siebie przerażone i wcisnęłyśmy się w skalną szczelinę, by jakoś się osłonic. Zaczęłyśmy zastanawiać jak się wydostać, gdy nagle ponad naszymi głowami rozległ się szum. Na skale z głośnym hukiem wylądował ogromny złoty smok.
Powiódł wokoło dumnym spojrzeniem. Wyglądało jakby coś zamierzał powiedzieć. Ukradkiem włączyłam tłumacz i dałam znać suczce by uczyniła to samo. Usłyszałyśmy głos przypominający odgłos zbliżającej się burzy. 
- Kto śmie naruszać mój spokój!? Naprawdę, że też kazali mi się z wami użerać. Rufus do jamy, no już! Reszta jeśli ośmieliła się opuścić swoje stanowiska przy "skarbach" też! Bo was wszystkich po przykuwam.
<Leila? Ujawnimy się, czy już masz dość znajomości ze smokami. I przepraszam, że tyle to trwało>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz