środa, 27 kwietnia 2016

Event: Od Aidoni c.d Raven

Wcale nie spałam dobrze. Ta łaska z jaką rozpaliła ognisko budziła mój sprzeciw i chętnie zdmuchnęłabym ten płomień, gdyby nie fakt, że i tak było mi zimno. Wstałam z pierwszymi promieniami słonka co nie było nigdy w moim zwyczaju wściekła, zmarznięta i obolała. Kotka nadal spała na gałęzi zwieszając w dół drobne łapki. Miałam ochotę sprowadzić ja na ziemie co do tego kto tu powinien przewodzić. I to dosłownie korciło mnie, by zrzucić ją w dół, ale zrezygnowałam jako, że wciąż nie zmieniłam się w potwora by przeszkadzać komuś w zacnej czynności spania, a po za tym miałam obawy co do tego czy się za mocno nie obtłucze, bo wówczas musiałabym ją nieść na co bynajmniej nie miałam ochoty. Poprawiłam obroże przypadkiem przyciskając ja łapą. Rozległ się dziwny dźwięk i odezwał się głos. Wszystko to było tak niespodziewane, że aż podskoczyłam wydając z siebie spanikowane szczeknięcie. Zaraz też zawyłam z bólu, bo na moim grzbiecie wylądowała kotka mocno wbijając pazury.
- Puszczaj! - wrzasnęłam starając się ja zrzucić wreszcie ustąpiła i zeskoczyła an ziemie zręcznie lądując na czterech łapach.
- Wariatka - fuknęłam - próbowałaś mnie zabić
różowo-oka popatrzyła na mnie z politowaniem i pokręciła głową z wyraźną rezygnacją.
- Akurat nie, choć czuję, że wkrótce tego pożałuję
- A ja już żałuję, że mi przeszkodziłaś, bo teraz nic nie wiem z wiadomości z tej piekielnego urządzenia
- Trzeba było wybrać lepszą porę na zabawę z nim ... to gadało coś o nowych dragonach, smoczej wyspie, klucz polana... to co zawsze i coś o kierunku podpowiedzi
Rozejrzałam się dookoła.
- Tu raczej niczego nie ma więc może wskazówka jest w obroży
Niepewnie pomachałam łapą przed obrożą. Raven zaczęła się śmiać. Warknęłam niezadowolona. I przyłożyłam łapę jeszcze bliżej. Obroża przemówiła... Zaproponowane zostały nam trzy kierunki marszu i musiałyśmy zdecydować, gdzie dalej się udać. Nadal byłyśmy na siebie obrażone, wiec dyskusja nie kleiła się i wreszcie usiadłyśmy milcząco. Oczywiście w moim przypadku stan ten nie mógł trwać długo:
- O co ty właściwie się na mnie obrażasz - zaczęłam z pretensją w głosie - to raczej ja mam powody. Tak mnie podrapałaś...
- Widocznie ci się należało
- Wspaniale, kłóćmy się tak dalej i poczekajmy, aż jakaś gadzina rozwiąże nasze problemy
- Gadzina powiadasz... chyba nie trzeba będzie za długo czekać
- Owszem może i mam język jak jadowity wąż, ale przynajmniej nie mam pcheł
- Uważaj bo ci trochę kudłów powyrywam, żeby sprawdzić
Na chwilę się uspokoiło. Wreszcie Raven podjęła.
- Słuchaj! jesteśmy skazane na swoje towarzystwo więc trzymaj swoje humory na wodzy - przemówiła łagodnie
- Ja! - krzyknęłam - to ja od początku staram się ogarnąć ciebie, a twoja wdzięczność...
- Tak? jakoś wczoraj nie zauważyłam...
- Trzeba było mnie nie denerwować
- czym? tym, że ci życie uratowałam, przepraszam już nie będę
Znów to samo krępujące milczenie. Nasza sytuacja bardzo przypominała te przysłowiowe zaloty żurawia i czapli. Jak jedno chce to drugie wręcz przeciwnie.
- To którędy idziemy? - zapytałam
- Idź se, gdzie chcesz byle dalej ode mnie.
- No, dobra nie wracajmy już do tego tematu
- Wystarczy, że przyznasz mi racje
- W życiu! ale proponuje małe zawieszenie broni na czas misji, a potem możemy się spotkać na udeptanej ziemi. Nie ma sensu rzucać się sobie do gardeł skoro nie należą one do nas w zasadzie zbyt pewnie w tym momencie. Przyjmujesz ten układ?
<Raven?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz