czwartek, 28 kwietnia 2016

Event: Od Pakt C.d. Fortis

Nie, jęczę w duchu. Znowu te przyciski.
Razem z Fortis i Tori obracamy się do znajomych platform. W środku już zaczyna się pojawiać pytanie. 
Słyszymy nieprzyjemny zgrzyt, a zaraz po tym grube pręty wyrastające z ziemi odgradzają nas od Olimpijskiej Kolumnady. Na Fortis to nie robi wrażenie. Nie jestem pewna, czy cokolwiek robi na niej wrażenie.
- Musimy przejść przez tę zagadkę, by pójść dalej - oznajmia border collie.
Cóż za niesamowity pokaz intelektu, myślę ironicznie, ale nic nie mówię. Podchodzę natomiast bliżej przycisków i wołam resztę.
Podczas gdy one zastanawiają się nad kolejnym zadaniem, ja próbuję znaleźć sposób na przedostanie się przez kraty bez odpowiadania na tych przyciskach. Już nie ufam tym zagadkom.
Losowo zaczynam wciskać przyciski na obroży. Skoro ma mikrofon i latarkę to może coś jeszcze? Odkrywam skaner medyczny, włączam światło, w końcu natrafiam na laser. Nakierowuję go na pręty, ale muszą być jakoś magicznie wzmocnione, bo jedynie robię małe wgłębienia na ich powierzchni.
Nie rezygnuję jednak i cierpliwie poddaję ogrodzenie stałemu ostrzałowi. Po jakiś pięciu minutach słyszę odgłosy z tyłu, kiedy Tori i Fortis skaczą po platformach.
Wyłączam broń i szukam czegoś jeszcze.
Nic nie znajduję. Aktywuję tylko coś, co od czasu do czasu wydaje cichy dźwięk, jakby kropla spadała do szklanki pełnej wody.
- Obroża, przeskanuj mi to - wskazuję łapą pręty oddzielające nas od Olimpijskiej Kolumnady.
- Nie posiadam opcji skanera obiektów - odzywa się mechanicznym głosem obroża. - Posiadam latarkę, skaner medyczny, laser, czujnik ruchu, tłumacz językowy, komunikator, dane dotyczące Smoczej Wyspy, mikrofon oraz mapę terenu.
- Jesteś bardzo pomocna - mówię z dużą porcją sarkazmu. Ta cała misja zaczyna mnie denerwować.
W tym momencie ogrodzenie, tak jak się niespodziewanie pojawiło, tak znika. Wnika w ziemię, która po chwili samoistnie się zakopuje.
- Udało się! - krzyczy Tori i razem z Fortis przybija piątkę.
Uśmiechają się.
Nie mam pojęcia, co widzą zabawnego w tej sytuacji.
Wymijam je z obojętnym wyrazem pyska. Moje towarzyszki nie przestają szczerzyć ząbków, ale nieco pochmurnieją i zerkają na siebie porozumiewawczym wzrokiem.
Idę naprzód, nie zwracając na nie uwagi. Docieram do pierwszych kolumn i wtedy moja obroża zaczyna piszczeć, a ja wciskam losowo guziki, próbując wyłączyć ten przeklęty dźwięk.
Obroże Fortis i Tori nie zachowują się w ten sposób. Patrzą na mnie ze zdziwionymi minami.
- Żywy obiekt wykryty na godzinie trzeciej. Powtarzam, obiekt na godzinie trzeciej. Przemieszcza się ze średnią prędkością sześćdziesiąt kilometrów na godzinę.
Czujnik ruchu, uświadamiam sobie.
Wykrył jakieś zwierzę. 
Obracam się w samą porę, by dojrzeć odblask niebieskich łusek w południowym słońcu. Smok rozkłada skrzydła i ląduje niedaleko nas, między dalszymi kolumnami. Chyba nas nie zauważył.
Chowam się za najbliższą kryjówką i wyglądam ostrożnie.
- Samica smoka, mogą być agresywne w porze godowe... - odzywa się obroża.
- Zamknij się! - szepczę spanikowanym głosem.
- Myślicie, że was nie widzę? - rozlega się niski głos, brzmiący tak, jakby trzy osoby szybko wciągały dużo powietrza na raz do płuc.
Zamieram w bezruchu.
- Przestańcie się skradać - krzyczy smoczyca.
Rozglądam się dyskretnie w poszukiwaniu Fortis i Tori. Collie chowa się za dużym głazem, kotka za kremową kolumną.
- Jestem Fortis, nie mamy złych zamiarów... - odzywa się Fortis ze swojej kryjówki.
Piorunuję ją wzrokiem.
- Myślisz, że obchodzi mnie kim jesteś i po co tu przyszłaś?! Każdy, kto nie okazuje mi szacunku musi zginąć - potrójny głos zbliża się do miejsca, gdzie się schowałam. - Wyjdźcie i pokażcie mi się.
- Pod żadnym pozorem nie patrzcie smokom w oczy - informują trzy obroże.
- Dlaczego chcesz na skrzywdzić? Nie chcemy walki - Fortis przemyka między kolumnami, nadal zwodząc wielką samicę. Widzę fragmenty jej ciała, gdy usiłuje złapać border collie. Wielkie kolce na głowie, lśniące srebrem, niebieskie pióra przy małych uszach. Ogon długi jak autobus. 
- Jesteśmy potężnymi zabójcami. Zabijamy od początków naszej rasy i będziemy zabijać aż po jej kres - wyje smoczyca, łapą miażdżąc wielką skałę.
Zabójca.
Jak ja.
Ale co jest najsłabszym punktem mordercy?
- Dla mnie jesteś kłamcą! - wydzieram się zza kolumny. Zaraz potem zrywam się do biegu. O włos moją głowę mija wielki ogon najeżony długimi jak włócznia kolcami. Losowo wybieram punkty, za którymi się chowam. - Udowodnij swoją wartość. Stań ze mną do walki.
- Z tobą? - przez okolicę przetacza się dźwięk przypominający jakby kilka piorunów z rzędu. Chwilę zajmuje mi zorientowanie się, że to śmiech wielkiego gada. - Z małym futrzakiem? Nawet nie umiałabyś podejść do mnie na dziesięć metrów, nie wykrwawiając się na śmierć. Umrzesz!
Zatrzymuję się i wychodzę zza kolumny. Słyszę przerażony krzyk Tiki, gdy wielki łeb kieruje się prosto na mnie. 
Szybkim skokiem w przód unikam strumienia ognia. Błyskawicznie włączam laser i kieruję go na upiorny łeb najeżony ostrzami. Wiązka z sykiem wżera się w ciało smoka, który wrzeszczy tak głośno, że niemal jestem pewna, iż straciłam słuch.
- Zaznacie mojego gniewu, głupie! Strzeżcie się moich braci! Gdziekolwiek się znajdziecie, znajdziemy was! - smoczyca z przeraźliwym jazgotem wzbija się w powietrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz