Szłam dosyć szybkim krokiem przez korytarz. Za młodą kocicą. Niosła strzykawkę. Na sama myśl o tym jak wbija mi ją w ciało, dostałam gęsiej skórki. Weszłam do pomieszczenia. Zaczęłam oglądać pomieszczenie. Nagle na jednym z foteli zobaczyłam psa.
- Cześć! - Podeszłam śmiało do drugiego fotela - Jestem Tormenta, ale lepiej mów na mnie Tika, albo Time.
Suka chwilę mi się przyglądał a potem odparła.
- Pakt - Suczka oderwała ode mnie wzrok. Ale ja cały czas na nią patrzyłam.
- Wiesz, pracuję jako Tropiciel. A ty, Pakt? Myślę, że to może być dobry sprawdzian naszych umiejętności, ten symulator. Dzięki temu będziemy wiedzieli, czy w rzeczywistości też sobie poradzimy z daną sytuacją, albo problemem - Zaczęłam mówić o wszystkim. O wadach jak i zaletach całej misi. Co chwilę szybko oddychając.
- Lubię konkrety, Tori - Powiedziała Pakt, gdy w końcu wytłumaczyłam sobie jak i jej wszystko - Mam moce związane umysłem. Pracuję jako skrytobójca.
- Tika - Poprawiłam go z lekkim uśmiechem - Ja mam żywioł ognia. Choć nie taki jak inni... Powiedźmy, że moje umiejętności są znacznie wyższe. Na przykład umiem rozpalić ogień, tak więc na pewno nie pozwolę nam zamarznąć w czasie nocy, jeśli ta przygoda będzie długo trwała. Ale mogę też zniżyć temperaturę. I władam ogniem, ale tylko w walce. Jestem też na niego odporna. Całe szczęście, żaden smok mnie nie upiecze! - Z uśmiechem mówiłam opis swojego żywiołu, a Pakt mnie słuchał. W końcu znalazłam kogoś kto mnie wysłucha. Nie była taka jak inne psy. Nawet lepszy od innych kotów z mojej agencji.
- Zapraszam! - Usłyszałam głos i spojrzałam w tamtą stronę. Przez drzwi patrzył na nas dosyć wyrośnięty dalmatyńczyk łatą na oku.
Podnosimy się razem z Pakt z foteli i wchodzimy przez wejście do jasno oświetlonego pokoju. Wokół widać tylko biel, nieskazitelną jak śnieg. Podłoga, ściany, nawet lampy. Wszystko jest białe. Już miałam coś powiedzieć ale kiedy ujrzałam strzykawkę odskoczyłam.
- Jeśli mają panie jakieś przedmioty osobiste, zdejmijcie je. Zostaną pod opieką mojej asystentki - dalmatyńczyk wskazuje łapą pręgowaną kotkę o pięknych bursztynowych oczach, które lśnią, gdy odbija się w nich światło lamp. Przypatruje się samcowi i brązowej kotce. On ma założony jakiś fartuch czy podobne ubranie, na szyi kotki błyska nabijana kryształami obroża. Przyglądałam się wszystkiemu. Ale dopiero po chwili przypomniałam sobie że mam obrożę. Odpięłam ją i z wahaniem oddałam ją kotce. Ta uśmiechnęła się promiennie i odniosła ją gdzieś do tyłu.
- Dobrze - kiwa głową pies i prowadzi nas do dwóch metalowych blatów. Przeraziłam się tym, ale ze strachem, wymalowanym na pysku i tak tam poszłam - Połóżcie się wygodnie i niczym nie przejmujcie. - Gestem zachęca nas do wskoczenia na stoły. Nawet ze strachem bez żadnego wahania tam siadam. Rzuciłam okiem na Pakt, ona zrobiła to z mniejszym entuzjazmem.
Kiedy już oboje leżeliśmy na zimnych blatach, usłyszałam cichy trzask a po nim jakieś też nieskazitelnie białe pasy oplątują moje łapy, klatkę piersiową i brzuch. Byłam dosyć spokojna. Ale nagle usłyszałam głosy i warknięcia.
- Spokojnie, wszystko jest pod kontrolą - uspokaja mojego partnera zaniepokojony dalmatyńczyk. - Może lepiej najpierw wstrzyknijmy serum jej... Strasznie się rzuca! - krzyczy do kogoś, by się pośpieszył z zastrzykami. Przechyliłam lekko głowę szukając wzrokiem psa. No... Pakt nie była przekonana do zastrzyku.
- Środki uspokajające. - Usłyszałam. W moim polu widzenia pojawia się dalmatyńczyk. Podbiega do Pakt która zaczyna z nim walczyć.
- Auaaaaa - Odzywa się głos a ja przypatruje się zaciekawiona całej akcji. - Kopnęła mnie.. Na szczęście środki już zaczynają działać. - Zobaczyłam jak mój partner kładzie głowę na blat i "zasypia". Chwilę patrzyłam na nią lekko zatroskana.
-To teraz ty-Powiedział dalmatyńczyk, z lekkim strachem. Nic dziwnego!
- Mogę od razu powiedzieć że nie mam wścieklizny jak ona- Powiedziałam i zaśmiałam się. Poczułam ból. Przeszył okolice mojej "poduszki" na łapie. Już po chwili poczułam klejącą się ciemność...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz