Wcale
nie spałam dobrze. Ta łaska z jaką rozpaliła ognisko budziła mój
sprzeciw i chętnie zdmuchnęłabym ten płomień, gdyby nie fakt, że i tak
było mi zimno. Wstałam z pierwszymi promieniami słonka co nie było nigdy
w moim zwyczaju wściekła, zmarznięta i obolała. Kotka nadal spała na
gałęzi zwieszając w dół drobne łapki. Miałam ochotę sprowadzić ja na
ziemie co do tego kto tu powinien przewodzić. I to dosłownie korciło
mnie, by zrzucić ją w dół, ale zrezygnowałam jako, że wciąż nie
zmieniłam się w potwora by przeszkadzać komuś w zacnej czynności spania,
a po za tym miałam obawy co do tego czy się za mocno nie obtłucze, bo
wówczas musiałabym ją nieść na co bynajmniej nie miałam ochoty.
Poprawiłam obroże przypadkiem przyciskając ja łapą. Rozległ się dziwny
dźwięk i odezwał się głos. Wszystko to było tak niespodziewane, że aż
podskoczyłam wydając z siebie spanikowane szczeknięcie. Zaraz też
zawyłam z bólu, bo na moim grzbiecie wylądowała kotka mocno wbijając
pazury.
- Puszczaj! - wrzasnęłam starając się ja zrzucić wreszcie ustąpiła i zeskoczyła an ziemie zręcznie lądując na czterech łapach.
- Wariatka - fuknęłam - próbowałaś mnie zabić- Puszczaj! - wrzasnęłam starając się ja zrzucić wreszcie ustąpiła i zeskoczyła an ziemie zręcznie lądując na czterech łapach.
Znów to samo krępujące milczenie. Nasza sytuacja bardzo przypominała te przysłowiowe zaloty żurawia i czapli. Jak jedno chce to drugie wręcz przeciwnie.
- To którędy idziemy? - zapytałam
- Idź se, gdzie chcesz byle dalej ode mnie.
- No, dobra nie wracajmy już do tego tematu
- Wystarczy, że przyznasz mi racje
- W życiu! ale proponuje małe zawieszenie broni na czas misji, a potem możemy się spotkać na udeptanej ziemi.
Nie ma sensu rzucać się sobie do gardeł skoro nie należą one do nas w
zasadzie zbyt pewnie w tym momencie. Przyjmujesz ten układ?
<Raven?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz