Dojrzałam dziurę pod skałami. Z obu stron zbliżały się smoki.
- A więc nie chodzi im o nas... - mruknęłam
Drugi smok całkiem się przebił. Stałyśmy w potrzasku, gdyż zwierzę wsadziło łapę w wykopany otwór. Przemknął mi przez myśli pewien ryzykowny pomysł. Nie zważając na Aidę, dla której starałam się już być miła ale najwyraźniej miała to gdzieś, przemknęłam między łapami samicy. Biegnąc przez jaskinię wczepiłam się w skałę, już miałam uciec ale tej sierocie przytrzasnął się ogon skałą. Usłyszałam pisk. Musiałam po nią wrócić. Zobaczyłam na górze coś świecącego. Wskoczywszy na półkę skalną zobaczyłam smocze jajo wygrzewające się na żarze. Wzięłam je i wróciłam do Aidy.
-E! Sieroty! O to się bijecie?! - wrzasnęłam
Oba stwory skierowały się na mnie.
- Wyciągaj ten ogon i spadamy - mruknęłam do psa
Zaczęłam hipnotyzować zwierzaki powolnym krokiem na boki. Gdy zobaczyłam że suczka uwolniła się krzyknęłam "spadamy!" Cisnęłam jajo przez jaskinię a my uciekałyśmy. Usłyszałam zrozpaczony ryk i trzask skorupki. W sporej odległości od jaskini Aida krzyknęła:
- To było nieludzkie!
W tym momencie odwinęłam się i przewróciłam ją na ziemię. Zacisnęłam "uzbrojoną" łapę na jej gardle (trzymając pazury w bezpiecznej odległości)
- Słuchaj ty rozwydrzona i przemądrzała psinko! Pakujesz nas w kłopoty! Starałam być dla ciebie miła ale jak widać miałaś to w nosie, więc nie myśl że drugi raz uratuję ci tyłek! Myślisz że nasze spory coś dadzą? Tkwimy w tym bagnie, a ty tylko komplikujesz sprawę swoimi fochami! - skrzyczałam ją
Puściłam psa i zaczęłam czyścić futro z pyłu. Zapadło milczenie. Obrażone na siebie siedziałyśmy dobre 10 min tyłem. Wstałam i skierowałam się dalej. Nie wiedziałam czy pies podąża za mną. Musiałam szukać tego chol...... klucza! Wiedziałam że kłócić się z nią mi się nie opłaca, im mniej rozmawiamy tym lepiej, ale nie miałam zamiaru ulec jej fochom. Zbliżał się zmrok, a więc robiło się niebezpiecznie. Musiałam znaleźć jakieś schronienie. Wspięłam się na drzewo i ułożyłam do snu. Zauważyłam że suczka położyła się zmarznięta na ziemi. Było bardzo chłodno. Słyszałam jej wnerwiające szczękanie zębami. Skarciłam jej osobę wzrokiem, strzeliłam ogniem w kępę chrustu obok psa i odwróciłam się na drugi bok układając się na gałęzi.
<Aidonia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz