Już widziałam ziemię dążącą mi na spotkanie, zamknęłam ślepia, lecz mimowolnie utworzyłam szeroki strumień wody, nieco głęboki. Gdy weń wpadłam, nie stała mi się żadna krzywda. Mogłam więc z uśmiechem wytrząsnąć wodę z futra i rozejrzeć się. Natrafiając spojrzeniem na niskie krzewy, a w oddali gęste zabudowanie drzew rzucające cień na las, jaki tworzyły. Westchnęłam przy okazji nabierając też powietrza do nosa. Wyczuwałam słodki zapach kwiatów, igieł sosny z runa leśnego, a także miły zapach wiosny, zielonych, kiełkujących i kwitnących roślinek. Problem w tym, że nie widziałam tu ani jednego kwiatu. Spojrzałam z nadzieję na moją obrożę. Nagle głos odezwał się:
- Nad tobą znajduje się Olimpijska Kolumnada. Przed tobą.. - dalej nie słuchałam. Od razu podniosłam łeb do góry, by ujrzeć czarny kwadratowy kształt. Wokół niego igrały promyki słońca. Byłam dokładnie pod nim. Określiłam, że słońce jest mniej-więcej na środku, więc można było powiedzieć, iż jest jakiś czas po dwunastej. Obroża po chwili także pokazała: 12:43.
Wyprężyłam się i śmignęłam w odwrotną stronę. Po chwili wyczułam ogromną ilość kwiatów. Skrzywiłam się z nadmiaru woni zagłuszającej pozostałe. I znów nie było tam ani jednej takowej roślinki. Wtem obroża zagrzmiała:
- Jeśli nie przejdziecie całej Olimpijskiej Kolumnady, nigdy się stąd nie wydostaniecie. Wpadłyście w pułapkę..
- To ty potrafisz udzielać wskazówek? - parsknęłam. - Muszę nadać ci jakieś imię..
- Bardzo się cieszę, że chcesz mnie utożsamiać z psem, ale mam już imię. - potem nastąpiła cisza.
W głowie miałam tylko jedną myśl: za obroże mówią nasi agenci z laboratorium?
Ale potem została zwiana przez inną: muszę odnaleźć Tormentę oraz Pakt. Pakt i Tormentę. Miałam również nadzieję, że im także został nadany ten komunikat. I że nie będziemy się przemieszczać - mijać.
- TORMENTA!!! - krzyknęłam. - PAAKT!!! - powieliłam to kilka razy i powoli zaczęłam iść naprzód zostawiając wyraźne znaki i zapach.
- Żyją tutaj dziwaczne hybrydy o słabym powonieniu. Mogą jednakże wyczuć twoją ścieżkę. - wtrąciła obróżka.. a może Róża? Ee.. nie. Nie pasuje do niej.
Zaniechałam więc i tego. Usiadłam pod drzewem kilka metrów dalej. Oczekiwałam Tormenty, Pakt i pewnie kilku hybryd.
- Róża, nie masz może jakiejś mapy tego miejsca, na której widać kto gdzie jest? - zagaiłam.
Cisza.
No, trudno.
Nie takie rzeczy się robiło bez Pani Róży.
I nagle w zasięgu wzroku pojawiło się dziwne stworzenie. Nie wiadomo czy niebezpieczne, czy też nie. Ale lepiej się nie pokazywać czemuś, czego się nie zna. I wtedy na horyzoncie z drugiej strony pojawiło się całe stało, biegnące, a pyle zdążyłam spostrzec niewielkie postaci kota oraz psa. Rozszerzyłam źrenice i skamieniałam. Obroża dodała:
- Jeśli się takowe spotka, należy od razu uciekać.
Poczekałam jednakże na moich towarzyszy i ustawiwszy się obok nich, rozpoczęłam bieg. Pakt pokręciła głową, Tormenta wykonała skok, a ja spostrzegłam, iż zbliżamy się do wzgórza połączonego z Olimpijską Kolumnadą. Gdy tam dotarłyśmy, mutanty zniknęły, a znów pojawiło się pole z przyciskami. Tyle, że za nami!
<Pakt? Tormenta pisała, że nie ma teraz za bardzo czasu, ale sądzę, że Ty możesz już dać jej do odpisania na swoje opowiadanie, którym dokończysz te moje xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz