sobota, 27 lutego 2016

Od Samuela



Samuel przysypiał lekko, leżąc na grzbiecie Pakt. Podróżowali już długo bez jakiegokolwiek postoju, przemierzając pola i łąki. Pies niczym na łodzi, która była grzbietem przyjaciółki, sunął nad oceanem traw, szumiących sobie tylko znaną melodię. Mimo, że powinno być zimno, ta część świata wyglądała, jakby zatrzymała się w stanie pośrednim między jesienią a zimą. Temperatura była niska, lecz nigdzie nie widać było śniegu. Wokół dwóch podróżników aż po horyzont rozciągały się tylko zmarznięte rośliny i błoto.
- Kapitanie, na horyzoncie widać las! - Sam podparł się przednimi łapami i przysunął bliżej ucha swojej łodzi.
- Tu też ani śladu zimy... Nasze poszukiwania trwają - odpowiedziała Pakt, lekko poruszając barkami by przenieść ciężar ciała Samuela i skierowała się w stronę spowitego poranną mgłą lasu.
Drzewa wyglądały pięknie, wysokie i rozłożyste. Podłoże było usiane różnokolorowymi liśćmi, które spadły na jesieni. Kilka z nich nadal trzymało się na drzewach, jakby nie mogły pogodzić się z myślą, że pora na śmierć w wielkim stylu. Sam rozglądał się wokoło, a jego uszy starały się wychwycić jakieś dźwięki wśród nieco niepokojącej ciszy. W pewnej chwili Pakt zauważyła strumień i stając w miejscu, powiedziała:
- Zatrzymamy się tutaj, Sam. Padam z łap.
Samuel zeskoczył z jej grzbietu i raźnym krokiem zbliżył się do chlupoczącej wody. Pochylił pysk i zaczął pić, podczas gdy aussie szykowała dla nich legowisko. Samuela dopadało coraz większe zmęczenie, niemal zasypiał z głową pochyloną w stronę wody i zanurzonym nosem. 
Poczuł naciągającą się skórę i zęby zaciskające się na jego karku, gdy przyjaciółka podniosła go i ułożyła na stercie zgarniętych liści.
- Biorę pierwszą wartę, Sam. Wyśpij się - pies popatrzył na nią przez półprzymknięte powieki, gdy wskakiwała na niski konar i układała na nim, by mieć dobry widok na okolicę.
- Dobranoc, mimo, że jest ranek - ziewnął i wciskając nos w przyjemnie pachnące liście, zasnął.
***
Samuel natychmiast obudził się, słysząc jakieś głosy. Wyskoczył spod warstwy liści, która pokryła go, gdy spał i przeciągnął się. Popatrzył ciekawie na źródło odgłosów, którymi były dwie suczki, stojące nieopodal. Jego przyjaciółka i jakaś border collie zawzięcie dyskutowały.
- Powinnaś ze mną pójść - przekonywała tamta Pakt z uśmiechem.
- Nie ruszam się stąd, Fortis - aussie lustrowała przenikliwym spojrzeniem collie.
Zanim suczka zdążyła wyrazić zdziwienie uporem Pakt czy choćby zmienić wyraz pyska, Sam wcisnął się pomiędzy rozmawiające samice.
- Co jest? - odskoczyła Fortis ze zdziwieniem na widok małego chihuahua zagradzającego jej dostęp do rozmówczyni. - A to kto?
- Mój przyjaciel, Samuel. Teraz już możesz nam pokazać tę wielką tajemnicę - aussie rzuciła suczce krótkie spojrzenie. - Mówiłaś, że jak się nazywasz?
- Fortis Charlotte Naingr, ale możesz się do mnie zwracać Fortis.
- I tak zapomni - mruknął pod nosem Samuel, podążając za suczkami, które skierowały się w stronę pnia jakiegoś drzewa. Chwilę później Fortis zniknęła w jego wnętrzu, wskakując do dziupli, której wcześniej Pakt i Sam nie zauważyli.
- Wchodźcie - zawołała ich collie.
Pakt wkroczyła do środka ostrożnie, a Samuel wskoczył za nią. Jego oczom ukazał się dziwny obraz, winda wyłożona miękkim materiałem, która ruszyła, zanim Sam zdołał zapytać, skąd i po co w środku lasu winda. Zaczął jednak przypatrywać się całemu mechanizmowi, pogrążając się w swoim świecie maszyn i komputerów. Od czasu do czasu mamrotał niewyraźnie pod nosem komentarze w stylu: "Sprytne rozwiązanie" czy "Właśnie tam bym to zrobił!".
Gdy dotarli na dół, oczom Samuela ukazała się hala pełna psów. Zajmowały się najróżniejszymi rzeczami, jedni coś pisali, inni podnosili ciężary. Rozmawiali, jedli, kłócili się, spali, biegali na bieżni, czytali. Sam jeszcze nigdy nie widział tylu psów w jednym miejscu. Szybko oszacował wymiary hali, po czym obliczył wynik. Wyszło mu, że jest tu ponad sto psów.
Fortis poprowadziła ich do znacznie mniejszego i przytulniejszego pokoju, z biurkiem i fotelem pośrodku. Wskazała Samuelowi i Pakt trochę mniejsze, znajdujące się po drugiej stronie.
- Znajdujecie się w siedzibie HAU, tajnej organizacji mającej na celu ochronę ludzkości - potem powiedziała szerzej o obowiązkach członków i misjach, wymieniła stanowiska i zapytała, czy chcieliby dołączyć.
Pakt i Samuel szybko przeprowadzili telepatyczną rozmowę, naradzając się w kwestii przystąpienie do tej dziwnej i zróżnicowanej społeczności. Samuel był nieco zaniepokojony faktem, że mieliby przebywać wśród takiej masy innych. Pakt jednak widziała wielką okazję, by nieco zarobić, pracując dla HAU. W końcu chihuahua ustąpił, dodając tylko, że chce mieć potem prawo do powiedzenia "a nie mówiłem?".
- Zgadzamy się - oznajmiła Pakt, zwracając się do Fortis.
- Dobrze, w takim razie poproszę was o imiona, pseudonimy operacyjne i tak dalej... - powiedziała collie, wyjmując z szuflady stos kartek.
Szybko uporali się z formalnościami, następnie przywódczyni HAU zabrała ich na specjalny treningowy tor, na którym mieli odbyć testy. Oczywiście Pakt przodowała w szybkości i wytrzymałości, test zmysłów również wyszedł jej dobrze, natomiast Samuel miał okazję do popisania się swoją inteligencją i szybkością kojarzenia faktów. W teście zwinności wyprzedził swoją przyjaciółkę, docierając na szczyt ściany wspinaczkowej na długo przed nią. Siła jednak nie wypadła dobrze w żadnym przypadku. Aussie nie przejęła się tym zbytnio, Samuel jednak dostał białej gorączki.
- Teraz na pewno mnie wyleją! Co to za agent, który nie potrafi nawet podnieść najlżejszego ciężarka? - rozpaczał, załamując łapy.
- Dobrze, to już chyba wszystko - Fortis zbliżyła się z nosem w jakiś kolejnych formularzach. - Za mną, zaprowadzę was teraz do waszych pokoi. Ty Samuelu, będziesz z resztą szczeniąt, Pakt twój pokój to numer 77... - zamilkła, widząc, że przyjaciele nie ruszyli się z miejsca. Patrzyli tylko na nią, jakby Fortis była kosmitką.
- No już - ponagliła ich. - Nie mamy całego dnia.
- Nie rozdzielicie nas - warknęła Pakt, stając blisko Sama w odruchu obrony.
- Pakt, Samuel będzie bezpieczny, razem z resztą szczeniąt, pod fachową opieką naszych najlepszych nauczycieli i opiekunów - zdziwiona Fortis tłumaczyła suczce.
- Nie rozdzielicie nas - powtórzyła spokojniejszym głosem suczka i pokręciła głową, chowając kły, nie zmieniając jednak swojej wojowniczej pozycji. Sam stał obok niej patrząc na Fortis wyzywająco.
- Nie stwarzajcie problemu, proszę was - parsknęła Fortis.

<Fortis?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz