sobota, 13 lutego 2016

Od Aidonii Norki Aquilii


Rozglądałam się wokoło jak urzeczona. Przez przydymione lekko szyby widziałam całe zewnętrzne pomieszczenie pełne zapracowanych agentów. Moje największe marzenie się spełniło. Wreszcie udało mi się dostać do policji i to od razu wylądowałam w służbach specjalnych. Marzenie. Podniecona merdałam ogonem jak szalona i kręciłam się w kółko. Nic dziwnego, że nie usłyszałam pytania mojej przewodniczki. Kiedy uzmysłowiłam sobie niezręczną cisze, która zapadła zrozumiałam, że coś mnie ominęło. Suczka widząc moją lekką konsternację objawiającą się przede wszystkim głupawą miną zaśmiała się dźwięcznie.
- I co cię tak śmieszy - warknęłam. 
- Przepraszam - wykrztusiła nie mogąc przestać się śmiać, ale wyglądasz naprawdę uroczo trochę jak zagubiony szczeniaczek.
- No dzięki... a możesz powtórzyć to o co mnie pytałaś?
Westchnęła cicho i wyciągnąwszy z szuflady jakąś teczkę rozłożyła ją na biurku. - Skoro chcesz dołączyć do naszej organizacji musimy dopełnić formalności więc prosiłam cię o imię i stanowisko na jakie aplikujesz
Przez chwilę nie wiedziałam co odpowiedzieć byłam tak oszołomiona, że nie pamiętałam na co dokładnie się zgodziłam. Usiadłam na krześle i spuściłam wzrok. 
- Ja, jestem ... eee ... Norka
- Błagam - szepnęła Fortis unosząc wzrok znad dokumentów, które starała się wypełnić na podstawie moich mglistych zeznań - pytam właściwe imię nadane przez rodziców
- Ach, tak no to Aidonia to znaczy słowik, miał być wróbel, ale jedno i drugie szare wiec wyszło jak wyszło lepiej brzmiało
Moja przyszła szefowa złożyła bezradnie pysk na łapach. 
- Czy mogłabyś odpowiadać mi konkretnie?
- Tak jest! - krzyknęłam po wojskowemu i szczeknęłam na potwierdzenie moich słów. Bałam się ze moi nowi pracodawcy pożałują, że mnie zatrudnili, a nie chciałam do tego dopuścić.
- Wiec imiona po kolei właściwe, nadane przez ludzi i pseudonim operacyjny
- Aidonia Norka, a pseudonim niech będzie Aquila niech choć raz poczuje się wielka - uśmiechnęłam się niepewnie i trochę jakby przepraszająco. Suczka jednak odwzajemniła mi się również uśmiechem, co przyjęłam z wielką ulgą.
- A stanowisko?
- A jakie są? - zapytałam średnio kulturalnie. Fortis bez słowa podała mi listę. Większość miała sporo wymagań, co do których obawiałam się, iż nigdy ich nie spełnię. Nie posługiwałam się ani żadną bronią, ani magią więc wojownik i mag odpadało. Obrona granic, z moją pamięcią do nazwisk odpadała, a polowanie w ogóle mnie nie interesowało. Wszystko co wiązało się z siedzeniem w miejscu z moim nadmiarem energii nie miało u mnie racji bytu. Zrezygnowana dostrzegłam wreszcie pozycję "szpieg". To najbardziej kojarzyło mi się ze służbami specjalnymi. Tak to było odpowiednie. Gotowa byłam nawet zapomnieć o tych wszystkich podpunktach koniecznych umiejętności, których raczej nie posiadałam. Nie ważne w końcu przecież szybko się uczę. Zanim jednak otworzyłam pyszczek w oczy rzuciło mi się inne stanowisko, co do którego byłam prawie pewna, że sobie poradzę.
- Czy mogę zostać pilotem?
Suczka mało nie wypuściła długopisu, który ze znudzeniem obracała w łapie. 
- Masz jakieś doświadczenie?
- Nie - odparłam beztrosko - ale szybko się uczę, no i mam żywioł powietrza
- W porządku - odparła notując coś pospiesznie - zobaczymy, a teraz chodź, zapoznam cię z resztą ekipy i zrobimy ci badania. Ruszyłyśmy razem przez główną salę, gdzie pierwotnie zatrzymał się pojazd. 
- To znaczy, że się dostałam?
- No pewnie... nie trafiłaś tu przez przypadek
- Hura... jak opowiem tym gliniarzom to...
Nie skończyłam, bo Fortis przycisnęła mnie do posadzki.
- Nic nikomu nie powiesz... czy mam ci dodatkowo tłumaczyć znaczenie słowa tajna...? 
Pokręciłam głową przecząco
- No ja myślę - skwitowała suczka puszczając mnie i pozwalając wstać. Podeszłyśmy do jakichś drzwi. Fortis przyłożyła łapę, a one otwarły się bezszelestnie. Znalazłyśmy się w pomieszczeniu pełnym dziwnych urządzeń do sprawdzania wytrzymałości nowych kandydatów. Westchnęłam zachwycona.
- No, pokaż co potrafisz.
Najpierw chwyciłam sztangę. Zdołałam unieść tylko ta najlżejszą i to na dodatek o mal nie przewróciłam kogoś ćwiczącego obok, a na koniec (który nastąpił niezwykle szybko) przewróciłam się i ciężar przygniótłszy mnie do ziemi. Dopiero Fortis uwolniła mnie od niego i pomogła mi wstać. Nie zrażając się weszłam na bieżnię. Lekkie zwiększenie tępa spowodowało jednak, iż jeszcze szybciej niż zajęłam pozycję na niej znalazłam się poza nią lecąc siłą rozpędu do tyłu i potrąciłam ćwiczącego z ciężarkami wilka, który cofając się potrącił dwa psy nadepnął na ogon kotu, ten skoczył na jakąś suczkę, która wypuściła linę, którą przeciągała z buldogiem... i tak dalej poszła reakcja łańcuchowa. Wszyscy patrzyli teraz na mnie gniewnie, a ja płonąc ze wstydu spuszczałam wzrok i ogon i uśmiechałam się przepraszająco.
- Może lepiej zostawcie nas same i idźcie na przerwę.
Zwierzęta wyszły, a ja zakłopotana zostałam sam na sam z szefową.
Na ściance wspinaczkowej poszło już całkiem nieźle dotarłam do samego szczytu choć powoli i ślizgając się na wąskich półeczkach kilka razy omal nie spadając. Test zmysłów wypadł też całkiem dobrze. Jak na brak ćwiczeń miałam bardzo dobry węch. Słuch i wzrok też wypadały całkiem całkiem choć już nie tak spektakularnie. Zaskoczeniem był też wysoki wynik testu na inteligencję o co ja sama bym siebie nie podejrzewała. Wszytko to jednak nie usunęło goryczy porażek we wcześniejszych próbach. 
- Nigdy nie zostanę prawdziwą agentką - westchnęłam - ale tak bym chciała ruszyć choć na jedną misję, albo zostać tu i chociaż podawać kawę...
Fortis uśmiechnęła się promiennie.
- A słyszałam że nigdy się nie poddajesz..
- To mogę iść na tą misje?
<Fortis>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz