Moje oczy ciskały piorunami w stronę truchtającej jak gdyby nigdy nic Aidonii. Zwęziłam ślepia, suczka zerknęła na mnie z niepokojem.
- Nie potrafisz wykonywać rozkazów psów wyższych rangą! - zagrzmiałam na powitanie.
- Też się cieszę, że cię widzę. - odparowała.
- Milcz! - warknęłam. - jestem zawiedziona twoim zachowaniem. Ja tu jestem Alfą, rozumiesz? Nie szanujesz mojego zdania. Nie słuchasz innych. Powinnam cię wyrzucić. Gdyby to zależało ode mnie.., ale nie zależy. - Aidonia otworzyła pyszczek by coś powiedzieć, lecz ja wtrąciłam. - Nie umiesz nawet szanować własnej obroży. Tylko, że tamta, którą posiadasz, była pożyczona. Oddaj mi ją, proszę. - spojrzałam na nią lodowatym wzrokiem. - Nie ukończyłaś szkolenia. Wysłałam cię, byś przeleciała się jedynie tamtym myśliwcem.
- Stop! Wiedz, że gdybym cofnęła czas, to zrobiłabym to samo! - ściągnęła usta. - Nie żałuję swojej decyzji, zrobiłam to dla dobra HAU.
- I właśnie dlatego zostajesz. - rozszerzyła źrenice.
- Ale.. powiedziałaś..
- Że gdyby to zależało ode mnie. Nie zależy. Nie mogłam cię wyrzucić. Kup sobie porządną obrożę, kosztuje około 20 $SP. Wróć do mnie, gdy skończysz szkolenie. - odwróciłam się i zniknęłam w czeluściach korytarzy.
Aż wreszcie pojawiłam się w moim gabinecie. Po drodze minęłam stołówkę, salę ćwiczebną i mignęłam tylko przez zalążek zbrojowni. Na niewielkim telewizorku wyświetlone zostały psie wiadomości. Położyłam się więc na kanapie i słuchałam informatorów z różnych części świata. Poniekąd to właśnie moje zajęcie. Obserwować..
- Nasi wywiadowcy informują, iż pewna kotka, którą znamy pod pseudonimem Kitty.. - Rzeczywiście oryginalny pseudonim! Aessar! - zaatakowała wyspę zamieszkałą przez koty ze sławnej agencji MIAUK'u. Zarejestrowano także tubylcze kocio-podobne stwory. - Nie powiedzieli nic więcej ponad to, co już wiedziałam. Zaraz! O ataku na MIAUK nie wiedziałam! No przecież! Meoreci? To już tak szybko?
- Sidney! - wybiegłam na korytarz i poleciłam Husky'emu by podszedł. Był on poniekąd naszym posłańcem, czym sobie dorabiał gdy nie wykonywał dla nas projektów pojazdów. - Przekaż załodze - tak nazywałam powszechnie tę wyżej ustawioną społeczność - By wysłała szpiegów na Varanth. Mają się dowiedzieć co i jak. Dowódcy wojowników każ wyposażyć wojsko, możliwe, że będziemy musieli pomóc w odparciu ataku na MIAUK. Zrozumiano? - gdy kiwnął głową odrzekłam: - Wykonać! - w wielkim stylu nacisnęłam większy przycisk na ścianie, a przede mną ukazał się ekwipunek używany przeze mnie na większe wypady. Plecak, w środku niewielka, lecz podręczna apteczka wraz z bandażami, dwa sztylety naostrzone przeze mnie tego ranka, hełm, kamizelka kuloodporna i kusza oraz parę przedmiotów, których zdradzić nie mogę. Przynajmniej nie teraz.
Ubrałam się w cały uniform i wstąpiłam na chwilę do mojego kruka, który czyścił sobie tylko piórka masywnym dziobem i nie spojrzał nawet w moją stronę. Prychnęłam i wysunęłam się z gabinetu zabezpieczając go tak, by nikt niepowołany tam nie wszedł, a następnie wstąpiłam do stołówki biorąc coś na ruszt, ponieważ wojna wojną, ale głodnym być nie można.
Wtem postanowiłam ogłosić wszystkim komunikat. Mówiłam w nim mniej-więcej o tym, jakich mamy wrogów (doszły mnie słuchy, gdy jeden z przeznaczonych do tego - przesłuchał Aidonię), kto i gdzie zaatakował oraz kto zostanie wyznaczony do walki. Czyli grupka szpiegów na przeszpiegach, zwiadowcy, magowie, piloci, strzelcy i oczywiście wojownicy. Oczywiście uwzględniłam, że ci, którzy nie skończyli szkolenia, nie mogą brać udziału w bitwie, chyba że się to ogłosi. Takim przypadkom wyznaczyłam bezwzględne usunięcie się z szeregów PiK'u. Ale nie mieli po prostu nic nie robić! Ich zadaniem było strzec granic Xaranth i pilnować wejść.
Potem dotarły mnie wiadomości od szpiegów. Sytuacja kryzysowa, obcy zdołali wejść na tereny Varanth, poczynili też ogromne szkody, gdyż usunęli całkowitą łączność MIAUK'u z HAU i koci wojownicy musieli wycofać się do centrum dowodzenia.
<Aidonia? Nie mam weny, przepraszam.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz