~ Wcześniej ~
- No rusz się, Deimond. - spiorunowałam go wzrokiem. - Czeka cię porządne wyszkolenie nowego agenta. - potem dodałam ciszej: - Wygląda na takiego, co nie lubi gdy mu się rozkazuje. Podrażnij ją trochę. - puściłam jej oko i opuściłam MIAUK. Miałam wtedy mnóstwo pracy.
~~~~
- Macie zlikwidować około dziesięcioosobową armię Meoretów. - wydawałam polecenia kilku doświadczonym psom. Bernardynowi, huskiemu, dingo, dwóm mieszańcom, akicie i chihuahuie. Wszyscy zgodzili się na ochotników, byli przygotowani, więc czemu nie? Ja w tym czasie miałam ważniejsze sprawy.
~ Później ~
Skierowałam jeszcze raz spojrzenie ku Aidonii. Była jakby nieobecna, trochę jak..
- Najpierw, przede wszystkim, przyjdź we własnej osobie. - odparła rozmówczyni.
- To nie Aidonia. - oznajmiłam stanowczo.
Odpowiedział mi drapieżny chichot.
- I co?
- Jak sądzisz, co powinno spotkać kogoś, kto uprowadził albo zabił agencji PiK'u agenta?
- Po co mnie o to pytasz?
- Bo.. nie masz jej.. Nie potraficie wymyślić niczego lepszego? - skwitowałam rzucając kamieniem w postać terrierki, ta się nieco rozmyła, gdy skała przez nią przeleciała, ale zaraz powróciła do ostrości.
- Wasza przyjaciółka jest w lochach, oto jej obroża. - wyszczerzyła się upiornie. - Przecież mogłaś zlekceważyć polecenie.
- Dzięki temu wysłaliście wiadomość. Dzięki obroży. - skonsternowałam. - Ale to nie znaczy, że tam jest Aidonia. Naszych agentów nie zdołacie pochwycić ani przechytrzyć.
- A jednak cię mamy. - odparła beznamiętnym głosem.
- Taak? - przechyliłam łeb.
- To ja mam was. - Nie zrozumiałam o co jej chodziło, więc ochlapałam ją wodą. Ot tak. Wtedy syknęła:
- Wkrótce się was pozbędę. - wycharczała jeszcze wiązankę przekleństw i odeszła w stronę pojazdu, którym tu przybyła. - Zresztą, chciałam się tylko zorientować. - rzuciła mi nieszczery uśmiech.
- Meoreci są bezbronni wobec naszych najnowszych technologi. Wy jesteście tylko nieliczną grupką kotów. Co możecie nam zrobić? - rzuciłam jej jeszcze, a kotka wyprostowała uszy i odwróciła się nagle znikając w latającym pojeździe i odjechała. Dzięki temu odzyskałam własne ciało i odezwałam się do centrum dowodzenia.
- Agencie numer 25, mówi 1. Zablokujcie obrożę 35 i namierzajcie latający obiekt z miejsca niedaleko mnie. Odbiór.
- Przyjąłem. Bez odbioru.
Gdy wróciłam do agencji, ów latający obiekt został zarejestrowany. Podczas gdy oblewałam kotkę wodą, w wodzie znajdował się czujnik, za pomocą którego mieliśmy o wiele ułatwione zadanie. Teraz tylko czekać na równie ułatwione rezultaty.
Już kwadrans później namierzona została stacja badawcza obcych. W dolinie.
<Aidonia i Raven? Odpiszcie obie, Aidonia o akcji z tymi wrogami, a Raven o szkoleniu prowadzonym przez Deimonda. Nie miałam wen, przepraszam. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz