Rzuciłam mikrofon na podłogę i zaklęłam pod nosem.
- Dam sobie ogon uciąć, jeśli nic jej się nie stanie. - mruknęłam, a potem żwawym, nerwowym krokiem wkroczyłam do sali pełnej psów.
- Piloci! - zakomenderowałam. Trzy psy zasalutowały. - Wyruszacie za myśliwcem 35. WYKONAĆ! - ryknęłam, a parę psów wzdrygnęło się mimowolnie. Wychodząc słyszałam szepty, przyciszone i tak nasilone, że zlepiały się w jedną całość, czyli ,,SZ". Nic więcej nie rozumiałam. Odwróciłam się na pięcie zrezygnowana i odprawiłam paru ciekawskich ruchem łapy. Owszem, owszem, owszem. Myśliwce mają karabiny maszynowe i rakietnice wbudowane w kadłub, czy jak to inaczej powiedzieć. Aida ma żywioł powietrza. Nie wiadomo dokładnie, czy to te koty z obcej, wrogiej wyspy.
Ale.. To tylko mały, niewyszkolony piesek!
To tylko ktoś, kto już zyskał moją sympatię i.. nie chcę pozbawiać agencji pilota! Pilota z powołania i pilota z idealnym żywiołem. Myśl sensownie i praktycznie..
A co, jeśli to jej się uda, to znaczy, przeżyje? Będę musiała ją wyrzucić. To jest ostatnia rzecz, jaką chciałabym zrobić.
Wparowałam do mojego gabinetu i zamknęłam drzwi, usiadłam bezradnie na fotelu. Wtem odezwał się skrzekliwy głos z radia:
- Mamy waszego agenta! Jeśli chcecie, aby pozostał przy życiu, przyprowadźcie dowódcę, samego, nad większe jezioro na wyspie psów. Mamy pewną propozycję.. - postawiłam uszy, ale już nic nie mówili. Usłyszałam jednakże warknięcie i nagły koniec komunikatu.
Aidonia, masz szansę, by pokazać, że jednak stać cię na coś więcej. Jesteś silniejsza, masz żywioł.
Powiedziałam w myślach mając zamknięte oczy, gdy uniosłam powieki, przede mną wznosiła się moja podobizna, tyle, że wody. Skinęła mi i usiadła czekając aż coś powiem.
- Chodź. - poleciłam krótko i wyprowadziłam nas z gabinetu, prosto do Xaranth. Dumnym krokiem wysforowałam przed siebie i w pewnym miejscu dopiero się zatrzymałam, były to gęste, wysokie krzewy. Wystarczy się nie ruszać. Jeśli ktoś zobaczy nagły ruch, zechce go złapać, a wtedy na pewno zwróci na ciebie spojrzenie. Zganiłam się myśli, gdy mój ogon pacnął o trawę i schowałam się za nimi. W oddali widziałam dwie ledwo zarysowane, kocie sylwetki i jedną zwalistą i większą. Pewnie inna rasa. Syknęłam i zarejestrowałam wodnistą postać mnie samej. Skorygowałam jej samodzielną chęć do zerknięcia w moją stronę. Machnęła ogonem, niech się cieszą, pomyślą, że jest niezadowolona. To przecież koty, zresztą nieznające się na nas.
Odtąd miałam zamknięte oczy, które obserwowały świat innymi. Również moimi, ale gdzie indziej. Poczułam jak woda przepływa przeze mnie, ale nic więcej. Co chwila musiałam pamiętać, by oddychać u mnie prawdziwej, bo mogłabym się udusić nawet o tym nie wiedząc, bowiem mózg sądził, że nie potrzeba mi powietrza, skoro składam się z samej wody.
Aidonia siedziała sobie, jak gdyby nigdy nic niczym nie skrępowana.
Zaczęłam nabierać podejrzeń.
- Witajcie! - skinęłam im wodną głową.
- Nie czas na powitania. - odparła kotka wyniosłym tonem. - Gadaj, co wiesz o planach WOOF i MEOW. - były to tajne plany teleportów do innych światów. Znali je jedynie wyżej ustawieni agenci.
- Mamy szpiega w szeregach, jak widzę. - mruknęłam. - Po co wam one? - przeciągałam wszystko.
<Aidonia? Nie miałam weny, a w dodatku chciałam również dać Ci możliwość opisania tego wszystkiego ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz