środa, 11 maja 2016

Od Fortis C.d. Tormenty


Spadałyśmy długim, ciemnym tunelem rozświetlanym jedynie przez rozgrzane do czerwoności gardziele tych stworzeń. Mrużąc oczy wpatrywałam się w ziejącą czerń, którą zaraz rozjaśnił jakiś specyficzny gatunek smoka. Nie przyglądałam mu się specjalnie, gdyż zaraz znikł w ciemnościach. Po chwili skończyła się ich część mieszkalna (zanim do tego doszłam, jeszcze jakiś gad dmuchnął mi żarem prosto w pysk, tak, odskoczyłam) i wleciałyśmy do jakiejś sali rozświetlonej tysiącami pochodni i podbrzuszami smoków i smoko-podobnych. Co chwila których kłapnął szczęką niczym ogromny aligator, wcześniej się nie ujawniając i powodując instynkt obronny - odskok. W kącie znajdował się ogromny, czerwonawy smok o połyskujących w mroku łuskach, a który było niełatwo, gdyż przypominam - tysiąc takich świeczek rozjarzających to pomieszczenie sprawiało, że aż ślepia szczypały. Lecz nie. Ten był w cieniu. Jednocześnie widziałam go dobrze, bardzo dobrze. Wyglądał niczym władca i tak się zachowywał. Zazwyczaj co ważniejsze osobistości znajdują się na środku, w wielkim tronie lub fotelu i Miał błony na skrzydłach o pięciu palcach, długi ogon, cztery wielkie, masywne łapy, a także rząd kolców ciągnących się od głowy, aż po koniuszek ogona.
Ryknął nieprzyjemnie, a sala zatrzęsła się od tego dźwięku. Podskoczyłam mimowolnie i popatrzyłam na swoje towarzyszki. Poruszyłam pyskiem wyraźnie tak, jakbym do nich mówiła: Będziemy kitować.
Tamte kiwnęły niemal niewidocznie łebkami i poszłyśmy naprzód. Jako, że dookoła znajdowało się kilkaset takich gadzin, oczywiście.
Wzdrygnęłam się, a potem przeszukałam w pamięci wszystko, co wiem o smokach. Czerwone - jedne z groźniejszych, ceniące dobytek ponad wszystko, lecz także z ogromną dumą. Znane mi były także zielone, niebieskie.. Ale nic ponadto. I wtedy znienawidzona obroża oznajmiła neutralnym głosem, że znajdujemy się gdzieś tam i gdzieś tam wzmagając czujność smoków. I jeśli ktoś mi tu powie, że obroża chociaż raz się przydała, to.. A, nie. Raz się przydała. Chyba, zresztą.. Nie pamiętam i jest to nieważne. 
A wtedy czerwony jaszczur odezwał się tymi słowami ze swym grubym, nieprzyjemnym głosem podchodząc bliżej, wąchając nas i okrążając jak wąż:
- Kim jesteście? - Tormenta cofnęła się nieco, Pakt ukłoniła się nieco, co zrobiłam i ja uginając jedynie przednie łapy.
- Witaj, o wielki i potężny! - oznajmiłam z jak największym uniżeniem, spróbujmy kupić sobie nieco czasu.
<Pakt?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz