poniedziałek, 9 maja 2016

Od Samuela

Samuel popatrzył z rezygnacją na dwa zwierzątka siedzące na jego grzbiecie. Mysz w kółko zżerała jakieś ziarna i patrzyła na niego niepokojącym wzrokiem, kawka przekrzywiała głowę i krakała wprost do ucha psa. Chihuahua zaczynał niemal żałować podjętej przed paroma minutami spontanicznej decyzji.
- Ździebeł, przyhamuj trochę - mruknął do myszy, która nieustannie poruszała małymi ząbkami.
Może później będzie lepiej, westchnął Sam i powlókł się do swojego pokoju. Dziewiątka, połączona z Dziesiątką Pakt była dość przestronna i pasowała do gustu Samuela. Wchodziło się przez wspólne drzwi. Po lewej stronie była połowa jego przyjaciółki, po prawej jego. Białe ściany, brązowe akcenty w stylu miękkiego obrotowego fotela ustawionego przed długim blatem, który był pod ścianą na środku, ale zakręcał aż do prawego rogu pomieszczenia. Również w odcieniu ciemnego brązu. Żyrandol w kształcie trójkąta zwieszał się na cienkim białym kablu z sufitu, dając ostre białe światło. Nie był jednak często włączany, bo Samuel wolał pracować przy świetle monitorów. W lewym rogu za to nad ziemią wisiał beżowo-brązowy hamak. Dwa metalowe haki wmontowane w ścianę podtrzymywały go za pomocą dwóch mocnych sznurów.
Sam od razu bez zbędnych ceregieli, zaraz po wprowadzeniu się, dociągnął sobie kable od wszystkich systemów, które znalazł w agencji. Przedzieranie się przez jego część mieszkania przypominało stąpanie wśród dziesiątek węży. O dziwo żaden z nich nie miał na sobie supła. Wszystko było uporządkowane i tylko powierzchownie wyglądało na bałagan.
Szczerze mówiąc, gdyby nie czarne kable ciągnące się we wszystkie strony świata, byłoby tu dość pusto, bo prócz blatu, fotela i hamaka w pokoju początkowo nie było nic. Dopiero potem przybył cały ten bałagan razem z niezliczoną ilością gadżetów w stylu laptopów, komputerów, stosów CD, tabletów i telefonów. Co chwila coś pikało, szumiało, terkotało, ale dzięki temu przynajmniej nie było nudno. Wszystko to doskonale odzwierciedlało zainteresowania i charakter właściciela pokoju.
Dziesiątka wyglądała inaczej, urządzona w stylu minimalistycznym w kolorach czerń i biel. Jeśli chodzi o hamak, był lustrzanym odbiciem tego, na którym sypiał Samuel. Tyle, że był do połowy czarny, do połowy biały. Pod nim można było zobaczyć sterty książek, które czytała lub zamierzała przeczytać Pakt. Tworzyły swego rodzaju okrągłą zagrodę wokół legowiska suczki. Środkową ścianę zdobiła tapeta w czarno-białe pasy równej długości i szerokości. Poza tym, po prawej połowie nie było nic więcej.
Samuel pomyślał, że będzie musiał poświęcić trochę miejsca na jakieś klatki dla swoich nowych towarzyszy. Westchnął. Już czuł, że przesuwanie dziesiątek kabli jest bez sensu, bo i tak zaraz pojawią się nowe.
Kawka zresztą od razu po wejściu do pokoju, zerwała się do lotu i zaczęła robić okrążenia pod sufitem. Po kilku minutach znudziło jej się to i wylądowała przy długim blacie przy komputerach i zaczęła wciskać pazurami przyciski na klawiaturze.
Ździebeł nadal siedział na karku chihuahua i był zajęty jedzeniem. Żadne zaskoczenie.
Pies podszedł do hamaka i delikatnie przełożył mysz na grubą tkaninę. Zwierzę chyba nawet nie poczuło różnicy i bez sprzeciwu zaakceptowało nowy stan rzeczy.
Potem Sam zatopił się w świecie elektroniki, gdzie został przez kilka godzin. Przede wszystkim chciał uzyskać jakiekolwiek informacje na temat Pakt i tej misji, do której się zapisała. Projekt Smocza Wyspa, drużyna druga, obiekt c. Bez problemu włamał się do wewnętrznej sieci typów z laboratorium, którzy w ogóle nie dbali o zabezpieczenia. Trudniej już było z tym, gdzie obecnie znajduje się ciało jego przyjaciółki. Bo umysł na pewno tkwił w symulatorze.
Wreszcie znalazł kamery, monitorujące uśpionych agentów. Niestety trzeba było znać hasło. Pies pomyślał chwilę a potem wpisał hasło domyślne, licząc na to, że i tutaj naukowcy nawalili. Ale nie. Najwyraźniej te nagrania już były poufne. Zaczął dalej kombinować z hasłami, ale wciąż wyświetlał się komunikat o złym kodzie dostępu.
Pies westchnął z rezygnacją. Wrócił do hamaka, nie wyłączając komputera. Może zaraz będzie potrzebny.
Leżał w spokoju i patrzył w sufit, jednak nagle zdał sobie sprawę z tego, że coś jest nie tak. Rozejrzał się uważnie. Nigdzie nie było myszy ani kawki. Za to drzwi były uchylone. Sam jęknął przeciągle i wypadł z niesamowitą szybkością na korytarz. Zbiegł schodami, potrącając kilka przypadkowych psów. Pytał też o dwójkę uciekinierów, ale nikt nie wiedział, o kogo chodzi.
Po półgodzinie zatrzymał się, by odpocząć. Gdzie one mogły być?!
Zrezygnowany, powlókł się do stołówki. Może chociaż uda mu się znaleźć mysz, skoro tak chętnie wszystko zajadała...
Nagle wpadł na jakąś miękką powierzchnię, odbił się i wylądował na brzuchu. Otworzył oczy i ujrzał cztery łapy, tkwiące tuż przed jego nosem.

Ktoś?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz