Zmieszało mnie pytanie. Z jednej strony wiedziałam że nie warto rozdrapywać starych ran i że mu nie ufam, ale z drugiej coś pchało mnie żeby wyznać duszoną w środku tyle lat prawdę. Ostatecznie stałam z wzrokiem wlepionym w ziemie. Zdobyłam się na mruknięcie:
-Sama nie wiem... - starałam się żeby brzmiało to normalnie, ale chyba tak nie było.
- Co ci szkodzi? - uśmiechnął się
- Tak się składa, że dużo! - syknęłam, ale za chwilę dodałam obojętnie - dzięki że mi to pokazałeś i w ogóle ale ja będę już lecieć.
Odeszłam w stronę windy. Wjechałam na górę. Zwiesiłam łeb. Nie było mi obojętne że na niego syknęłam, wiedziałam że go zraniłam... Mięknę na stare lata... Otrzepałam futro i odeszłam. Wskoczyłam na drzewo z którego świetnie widziałam Fallpart. W prawdzie nie mieszkałam u ludzi ale lubiłam wiedzieć co się dzieje w wiosce. Dzień był w miarę ciepły, wiosenny. Leżałam na drzewie. Po paru godzinach przysnęłam. Śnił mi się ognisty ptak, Meoreci i zbiór wspomnień odkąd jestem w MIAUK. W końcu udało mi się zamknąć bolesny rozdział w życiu i zacząć nowy w Varanth. Otworzyłam oczy. Nagle coś przykuło moją uwagę. Zobaczyłam Skeltona a przy nim dwa Rottweilery. Coś warczały i się śmiały. Skel nie wyglądał na zadowolonego. W końcu jeden z psów rzucił się na przypartego do muru kota gdy strzała z kruczym piórem trafiła go w bok. Pies upadł. Drugi bez wahania przygwoździł kocura do ziemi, ale oberwał od niego ogniem. Kot wstał ale pies odwinął się i uderzył go łbem. Znowu przygniótł kocura. Tym razem skoczyłam mu na grzbiet i odrzuciłam w bok, przetoczyłam się na plecach i wstałam. Pies również się podniósł gotów do ataku gdy zorientował się że tuż przed jego nosem jest płonący grot strzały.
- Zjeżdżaj gnomie - syknęłam
Pies uciekł ale obejrzał się w zastanowieniu czy mnie nie zaatakować. Pogoniłam go strzałą którą trafiłam mu tuż obok łapy. W tedy zwiał. Jego towarzysz również zniknął za krzakami.
- Co to za goście? - mruknęłam
<Skelton?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz