czwartek, 10 marca 2016
Od Fortis C.d. Aidonii
Podniosłam zdeterminowane spojrzenie na nienaturalnie wychudzonego, łysego kota, który okazał się być prawdziwym przywódcą tych bandytów. Sfinks ściągnął brwi i wygiął krótki, szczurzy ogonek. Parsknęłam na ten widok i uniosłam lewą brew. Ten stwór wyglądał, jakby wpadł do jakiegoś detergentu, na przykład kreta. Pozbył się całkowicie futra. Tfu.. A może zachorował na coś? W gruncie rzeczy, nie interesują mnie kocie przypadłości. Interesowało mnie jedynie to najście.
Znajdowaliśmy się w gabinecie Deimonda. My, to znaczy Pozbawiony-Futra, Deimond i ja. Pozbawiony-Futra nalegał, byśmy poddali się bez rozlewu krwi i po prostu oddali prototyp teleportu, jakieś czujniki i inne tego typu rzeczy. Nie interesowałam się i nie wnikałam w sprawy mechaników, konstruktorów i tym podobnych, ale wiedziałam, że jeśli wróg to chce, to oznacza to, że nie może zdobyć tego inaczej i dzięki tym to my mamy nad nim władzę.
- W każdym razie możemy i was zaatakować, a potem to wykraść, ale poleje się niewinna krew. - zagroził kładąc uszy i ukazując kły.
- Moment. - machnęłam łapą i odwarknęłam. - Po pierwsze: jak śmiech warczeć na nas w naszym własnym legowisku? A po drugie, w ogóle mieć czelność proponować nam takie rzeczy! I grozić! - nastroszyłam sierść. Niestety tym przywilejem nie mógł nacieszyć się Pozbawiony-Futra. - Słuchaj.. - posłałam mu spojrzenie.
- Zwinny Ogon.
- Co to w ogóle za imię? - prychnął mój towarzysz.
Zwinny Ogon syknął na niego zaczął wściekle podrygiwać ogonem, co zignorowaliśmy. Ale trzeba było przyznać, że ma talent, ze złością ciskał nim na wszystkie strony niezwykle biegle. Ale nie ma tu czego zazdrościć.
- Lepsze niż Deimond, czy K-charlote. - wycharczał siłując się na powiedzenie mojego miana.
- Charlotte. - poprawiłam go.
- Chrarlote. - Zwinny Ogon naprawdę nie miał talentu.
- Charlotte. - a ja go w tym utwierdziłam.
- Jabłecznik. - ale Deimond postanowił zakończyć nasz spór podwijając pod siebie łapki i łypiąc na nas groźnie. - Dosyć. Teraz przejdźmy do konkretów.
~Jakiś czas przedtem~
Zwinny Ogon po utracie swojego przyjaciela, za którego był gotów poświęcić życie, w rozpaczy wybrał swojego zastępcę i całkowicie przestał interesować się resztą. Zamiast tego zagłębiał się w książki szukając rozwiązania dla odejścia za tęczowy most bliskiej mu postaci. Wreszcie znalazł. Widział jednakże jedynie bajkę, w której napomknięto o portalu do świata zmarłych. A on uwierzył i za wszelką cenę postanowił go odnaleźć. Po tym jak szukał rzekomych uzdrowicieli potrafiących przywrócić życie trupowi, aż po próby odebrania sobie życia, nie potrafił po prostu poradzić sobie z nagłą pustką. Przyjaciel ten pomógł mu w sprawie miłosnej z jedną z kotek, która jednakże odeszła widząc, że jej partner po prostu nie chce jej widzieć.
Zwinny ogon poczuł się dotknięty stratą kolejnej osoby i zapomniał już o sprawach swoich ludzi. Tymczasem zastępca miał swój własny plan. Postanowił zawładnąć światem, ale tym razem nie zamierzał się poddać.
Niestety Zwinny Ogon był ślepy na to wszystko..
~Aktualnie~
Po przebytej rozmowie w głowie miałam mętlik, kot bez przyczyny rozkazuje nam oddać prototyp portalu grożąc nam śmiercią, a potem wymieniając jeszcze parę zdań. Nie radzę nikomu takiego chaotycznego rozmówcy, zresztą sama jestem dość niepoukładana.
Ale zmieniając temat, po drobnych sprzeczkach udało nam się wyrzucić obcych z naszych wysp, na nasze szczęście. Nie wyglądało to tak źle, jak sądziłam. Ale nareszcie mogłam wrócić do domu. Sama nie wiedziałam, czemu uzbroiłam się jak na wojnę, skoro wynikły jedynie negocjacje, ale lepiej było tak, niźli bezbronnym trafić w środek bitwy, prawda?
Lecz gdy wróciłam do Centrum dowodzenia, znów nie czekało mnie wygodne łóżeczko, a kolejne stosy papierów do wypełnienia. Ryknęłam z rozpaczą i zwiesiłam łeb. Na szczęście wszystko okazało się jedynie kopiami ważnych papierów, które zarządziłam przekopiować właśnie na wypadek. Potem to wszystko odniosłam i wreszcie położyłam się, by zasnąć. Ale mój sen przerwało piszczenie w obroży zwiastujące kłopoty jednego z agentów. Już chyba nawet wiedziałam jakiego. Wybiegłam więc z pokoju i poleciałam do wieży kontroli lotów, gdzie czekały mnie informacje, że trzydziestka piątka zniknęła im z oczu w pewnym miejscu. Wysłałam parę pilotów by sprawdzili ten teren i informowali na bieżąco. A potem z wyczerpania od razu zasnęłam, chociaż śniły mi się same przykre rzeczy.
<Aidonia? Nie spiesz się z odpisywaniem, ja sama kompletnie nie mam weny, ciągle chce mi się spać i ciągle mi odpisują, dlatego nie mam chwili wytchnienia, a długo Ci nie odpisywałam xD Przepraszam>
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz