Huh? Jesienne futro... kury... Lis! Teraz będę grzebać w ziemi, po prostu świetnie...
Wstałam i rozejrzałam się. Ruszyłam na wschód, ot tak. Widziałam wiele nor ale żadna nie była jakaś interesująca. Oczy miałam szeroko otwarte, na wypadek jakiegoś wściekłego zielska. W końcu zobaczyłam na skraju lasu coś czerwonego. Podbiegłam w tą stronę i zobaczyłam totalną zmianę krajobrazu. Wszystkie drzewa były rudobrązowe a trawa żółta. To chyba tu?... Rozglądałam się uważnie za dziurami. Również było ich mnóstwo. Ale tą jedną poznałam na kilometr. Miała około 5 m średnicy. Huh... Weszłam ostrożnie do środka. Czułam zapach śmierci... ten sam który non stop nękał mnie w przeszłości. Było ciemno. Moje oczy zabłysnęły różowym ogniem i w mig wszystko stało się jasne. Szłam raźniej przed siebie. W głębi jaskini zobaczyłam błysk. Ruszyłam biegiem, dotarłam do ścian jaskini. Była tam dziura a nad nią złoty znak:
Hm... Wyciągnęłam strzałę i wcelowałam w otwór. Usłyszałam pisk i ziemia się zatrzęsła. Powoli zaczęłam zsuwać się w dziurę. Na dole zobaczyłam krew i złamany tył mojej strzały. Zobaczyłam też skrzynkę. Tylko jej dotknęłam a ziemia znów zaczęła się trząść. Usłyszałam potężne kroki. Zauważyłam też że wokół jest pełno kości i podrapanych ścian. Szybko przywiązałam do strzały pnącze i wstrzeliłam w sufit. Ledwie się wciągnęłam a ujrzałam tuż przy końcówce mojego ogona potężne kły. Należały do rudego pyska który ledwo mieścił się w otworze. Trzymając skrzynkę zaczęłam uciekać, Ale zobaczyłam w głębi jaskini niebieskie światło. Czyżby to o czym myślę? Zwróciłam się biegiem w stronę rzekomego portalu. Wszędzie waliły się skały, gdy gigantyczne zwierze nawalało w sufit. Nagle usłyszałam trzask, jaskinia zamilkła. Stałam bez ruchu. Lekko rzuciłam okiem w tył a zobaczyłam rudego giganta węszącego po jaskini. Wielki pysk wsunął się w pole mojego widzenia. Stałam wciśnięta pomiędzy dwie skały. Myślałam że już mnie zauważy, gdy wielkie oko widniejące w szczelinie okazało się być ślepe, a w samym środku tkwił grot strzały. Wstrzymałam oddech. Gdy łeb zniknął a na jego miejsce pojawił się ogon wyśliznęłam się lekko z kryjówki. Rzuciłam kamieniem w stronę z której potwór się pojawił. Zwierzę puściło się tam dzikim pędem i minęło moją kryjówkę. Wzięłam skrzynię i pobiegłam w stronę światła. Ku uldze zobaczyłam obręcz, a w środku Varanth. Skoczyłam tam. Znowu mętlik w głowie. Zmieszane myśli i słowa. Wspomnienia mieszające się z wyobrażeniem przyszłości. Czułam pod łapami miękką trawę. Pachniała inaczej niż ta na wyspie. Otworzyłam oko. Zobaczyłam znajomy mi las. Dźwignęłam się na rozchybotane łapy. Skrzynia też była obok mnie. Kusiło mnie by zajrzeć do środka ale byłam na to zbyt zmęczona.
AKCEPT!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz