czwartek, 12 maja 2016

Event: Od Aidoni cd. Raven

Leniwie otworzyłam oczy czując na twarzy dość mocny podmuch ciepłego powietrza. Przed sobą ujrzałam ogromy złocisty krąg przypominający słońce. Miałam zamiar jeszcze chwilę się przedrzemać, gdy nagle uświadomiłam sobie iż rozgrzana gwiazda dnia nie powinna być, aż tak blisko. Poderwałam się właśnie w tym monecie by ujrzeć ogromne cielsko smoka unoszące się w górę, W zasadzie to nawet nie byłam w stanie objąć go w pełni wzrokiem. Nogi miał jak wierze strażnicze, a lśniące w paszczy rzędy zębów przypominały ostrza sztyletów tylko że odpowiednio zwielokrotnionych tak że dorównywały drzewom.
- Raven? - szepnęłam.
Z jednej z wyższych gałęzi spadł i bezszelestnie wylądował tuż obok mnie ciemny kształt. Kotka naprawdę nadawała się na agentkę, co przyznawałam z niejakim niesmakiem. Smok nie wyglądał na agresywnego, ale i tak wolałam nie rzucać mu się w oczy. Nagle jednak skała ponad nami zgrzytnęła, huknęła i posypał się grad kamieni, a spoza kłębowiska pyłów wyłonił się drugi smok.
Pomiędzy jego łuskami drgały czerwone żyłki, w których zdawała się płonąć czysta lawa, Jego oczy płonęły, a ogon drgał niespokojnie jak u tygrysa. Znaleźliśmy się w potrzasku. Potężny gad machną skrzydłami. Podmuch pewnie zmiótłby nas z nóg, gdyby nie osłonił nas mój smok. Nie miałam pojęcia skąd mu się to wzięło. W każdym razie wiele drzew położyło się na ziemi jakby były cieniutkimi zapałkami. Smok ryknął. Zastanawiałam się czy nie włączyć tłumacza, ale nie sądziłam, by to co chciał powiedzieć było dla nas jakkolwiek korzystne. Zbliżył się do nas przekrzywiając głowę jak ptak. Nie widzi co się dzieje na wprost niego - przemknęło mi przez myśl. Wskoczyłam na swojego myśliwca (jak postrzegałam ocalonego zwierzaka)
- Uciekaj Raven! Ja odciągnę jego uwagę. - ustawiłam się poza polem jego widzenia.- Hej ty wielka ciężka beczko śledzi! tu jestem gamoniu.
Stwór zamachnął się łapą.
- No uciekaj Raven?
- Po pierwsze nie będzie mi taki podlotek nielotek mówić co mam robić, a po za tym nie pozwolę sobie odebrać całej zabawy.
Odkrzyknęła i poparzyła smoka laserem. Spróbowała rzucić się na niego, ale wówczas drugi gad, o którym zupełnie zapomniałyśmy zaaferowane nowym gościem chwycił ją potężnymi pazurami na szczęście nie zbyt mocno. Zwierz ryknął i wzbił się w górę. Wyglądało jakby chciał ugodzić drugą bestie, ale gdy tylko cofnęła wężowatą szyje zielony chwycił mnie wolną łapą  razem z "pojazdem" i uniósł ze sobą. Jego ognisty pobratymiec puścił się za nami w pościg. Dogonił nas po paru minutach, który jednak bardzo oddaliły nas od wcześniej obranej drogi. Potwory zaczęły się szamotać.Być może byłoby pasjonującym przeżyciem obserwować to starcie z boku, ale nie wyglądało to tak pięknie gdy ciągle w myślach przebijała się świadomość że możesz zostać przystawką zwycięscy. Zielony smok chyba został zraniony. Z potwornym wrzaskiem rozwarł szpony. Zaczęliśmy spadać w dół z zawrotną prędkością. Z trudem udało mi się chwycić prowizoryczną uzdę mojego myśliwca. Wyrównałam w miarę jego lot i zdołałam chwycić Raven nim w dość niezgrabny sposób wylądowaliśmy na jakimś wysokim budynku. Nim udało nam się pozbierać ponad nami utworzyło się coś na kształt ozdobnej ażurowej kopuły.
- Jakby sama wysokość nie wystarczyła! - prychnęła kotka spoglądając w dół. Nie wiedziałam co odpowiedzieć tym bardziej, że zajęta byłam łapą mojego smoka, nadwyrężoną twardym lądowaniem, już wcześniej zaś osłabioną nim uwolniłam go z pułapki olimpijskiej kolumnady. Nie wiele mogłam zrobić bez bandaży.
- Co teraz zrobimy - zapytałam
<Raven?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz