Sprężystym korkiem wyszedłem z gabinetu suczki. Jak sę okazało tamten łysy znowu coś zrobił. Spojrzałem groźnie na stojące obok młode jeszcze psy. O dziwo, żaden nie szczeknął, z czego byłem zadowolony. Po drodze do siłowni dostałem jeszcze jeden komunikat, od łysego. Treść komunikatu brzmiała ,, HAU HAU". Czyli kolejny jego żart, tylko jak dla mnie mało śmieszny. Wparowałem do siłowni rozglądając się po niej. Wszyscy siedzieli na ławce, oprócz naszego łysola.
- Co jest? - spytałem.
- Obsmarował ławkę klejem. - prychnął jeden z kocurów.
- Puści? - spytałem, nie mając na niego siły.
- Tak, szybko schnie, ale puszcza po godzinie. - powiedział zadowolony z siebie. Pokręciłem tylko z niedowierzaniem pyszczkiem i z stamtąd wyszedłem. Nikomu nic się nie stanie, więc nie muszę interweniować. Wyszedłem z naszej kryjówki niedaleko Rzeki Doliny. Poszedłem więc w jej stronę, aby poleżeć nad jej brzegiem. Miałem ochotę posiedzieć w ciszy i spokoju, jednak po chwili dostałem wezwanie od Charlotte. Wróciłem więc do bazy idąc do jej biura. To jednak szła już w moją stronę. Spotkaliśmy się więc na korytarzu.
- O co chodzi? - spytałem podnosząc pyszczek do góry, aby spojrzeć jej w oczy.
< Charlotte? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz